29 gru 2012
Wiatr Od Morza
Zawsze jasną sprawą było, że w PRLu kapele z nad morza były troszeczkę do przodu. Zapijaczeni marynarze oprócz licznych historyjek z innego świata, czasem syfilisu i kożucha na otarcie łez dla żony, przywozili płyty dla swoich pociech, które popijając alkohole i ćmiąc fajki z Peweksu wsłuchiwały się w nieziemskie dźwięki i przetrawiały je na nasz ojczysty grunt. Zawsze okolice piaszczystych plaż były sprzyjające do twórczej rewolty artystycznej i nie tylko.
Od kiedy pamiętam kapele z trójmiasta czy Sopotu inaczej grały niż te stołeczne, wrocławskie, krakowskie czy z koziej dupy.
I tak wydaje się być do dzisiaj, chociaż jest to mniej wyraziste. Zniknęły granice, nie potrzebujemy portów by poznać nowiny ze świata, ale nie wszędzie wieje ten sam wiatr. Wszędzie jest trochę inny klimat.
Więc dzisiaj Morze .... polskie morze
Dwie kompozycje z Gdyni ... jak fale wprowadzają w pewnego rodzaju noisowy trans 1926
Niewątpliwie na to jak spostrzegam popkulturę niebagatelny wpływ miało to co do mnie docierało lata temu z trójmiasta ... TotArt, szelest spadających papierków, jassowa ekspansja na moje uszy i ogólnie ich trochę inny luz niż np. wrocławskie krasnoludki.
Więc trochę lżej, czereśniowo, rock and rollowo i czasem zabawnie.
No i koniec cukierni
a teraz trochę z innej beczki ... ale z tego samego podwórka
Po takim seansie dobrze może zrobić kapela, która po zapędach popowych wykoleiła się i szczęśliwie mam nadzieję, że nie dojedzie na przystanek list przebojów.
no to na razie tyle
tutaj nie wiej ... pada
Ciągle pada
raz pod stolik
raz na stolik
alkoholik
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz