Urzekła mnie muzyka tego niesamowicie tajemniczego Szfajcara.
Oczywistością jest iż dźwięki zawarte na jego krążkach (znam 2) kojarzą się z klimatami Lyncha, czy z muzyką do Dead Mana, chociaż nijak mi się to ma do Neila Younga. Czasami jak w 10 Chaz gitara gra jak Ribotowskie struny. Piękna muzyka gdzieś z końca świata, z jego zamglonego zakątka, który odwiedzają tylko zdesperowani w poszukiwaniu samobójczej miłości.
Jutro kolejna porcja tego mrocznego bluesa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz